Sampler: Circuit Des Yeux

Vanishing [Znikanie]

O tym, jak trudnym i niedającym się zapomnieć doświadczeniem jest pandemia COVID-19 – wraz z towarzyszącą jej społeczną i jednostkowa izolacją – nie trzeba nikogo specjalnie przekonywać. Jestem pewien, że w najbliższych miesiącach i latach zostaniemy wręcz zalani artystycznymi odpowiedziami na to doświadczenie. Obecnie jesteśmy gdzieś na początku tego procesu, tej fali posttraumatycznych wypowiedzi. I niezależnie od tego, jakie rezultaty tego typu dzieła przyniosą pod względem jakości, to już na samym progu erupcji tego zjawiska stajemy twarzą w twarz – a właściwie ucho w ucho – z piosenkami, które trudno będzie przebić.

Tak, tym razem w Samplerze nie proponuję Państwu wycieczki w mniej lub bardziej odległą przeszłość muzyki popularnej. Tym razem zapraszam do wspólnego przeżywania straty, samotności i odchodzenia w czasach zarazy. A wszystkie to przy okazji utworu „Vanishing” autorstwa amerykańskiej artystki ukrywającej się pod pseudonimem Circuit Des Yeux. Utworu pochodzącego z jednej z najlepszych, najpiękniejszych płyt wydanych w 2021 roku – „-io”.

Circuit Des Yeux to tak naprawdę Haley Fohr, pochodząca z Indiany, ale mieszkająca obecnie w Chicago artystka, którą z braku lepszej opcji należałoby nazwać alternatywną i/lub awangardową. Kłopot z zaszufladkowaniem Circuit Des Yeux to tak naprawdę żaden problem, a jedynie stwierdzenie oczywistego faktu, że jej twórczość – pomimo pewnych mniej lub bardziej oczywistych inspiracji (Walker?, Bowie?, Nico?) – jest zjawiskiem ze wszech miar oryginalnym, jedynym w swoim rodzaju. Przekonuje o tym już sam niesamowity głos, którym artystka operuje – zresztą czasownik „operować” można tu rozumieć na wiele różnych sposobów. Zazwyczaj jest on utrzymany w niskich, głębokich rejestrach, ale Fohr nie stroni też od przebiegów wysokich. Nie może to dziwić, skoro mówimy o wokalistce – rzecz w muzyce popularnej praktycznie niespotykana (tylko czy to nadal muzyka popularna?) – wypowiadającej się głosem czterooktawowym. Takie praktycznie nieograniczone możliwości wokalne sprawiają, że Fohr nie zadowala się oklepanymi formami piosenkowymi i banalnymi melodiami (choć będę obstawał przy tym, że nie jest to muzyka pozbawiona melodii i komercyjnego potencjału). Zamiast tego proponuje wyszukane, lecz logiczne i przekonujące, eksperymenty gdzieś na pograniczu rocka alternatywnego, awangardy, elektroniki i muzyki współczesnej. I choć kierunek tego typu samoświadomego rozwoju artystycznego wyraźnie rysuje na kolejnych płytach wydawanych przez nią od 2008 roku – najpierw własnym sumptem, a od 2015 w ramach profesjonalnej wytwórni – to dopiero jej najnowsza płyta „-io” przynosi rodzaj ukoronowania tych poszukiwań.

Materiały prasowe artysty / Circuit Des Yeux

Warstwa smutku pokrywająca „Vanishing” – jak i całą płytę „-io” – jest co najmniej podwójna. W swoim początkowym zamyśle muzyka i towarzyszące jej teksty miały stanowić rodzaj terapii i leczenia ran po śmierci bliskiej Fohr osoby. W tym celu artystka zdecydowała się na pracę w słynnym, oddalonym od świata i ludzi Rauschenberg Residency na florydzkiej Captiva Island. Odosobnienie musiało dostarczyć jej doznań paradoksalnych i schizofrenicznych. No bo jak można wychodzić z traumy w samotności i jednocześnie być otoczoną rajskim wręcz krajobrazem charakterystycznym dla tej części Stanów Zjednoczonych? A na tym przecież nie koniec, bo kiedy artystka powróciła do Chicago, trafiła na kolejne odosobnienie – tym razem spowodowane covidowym lockdownem. Taka wielowarstwowa, niespodziewana i obezwładniająca dawka żałoby – więcej niż „rok magicznego myślenia” – odciska piętno na piosence, w której poczucie smutku i straty miesza się z obezwładniającą wściekłością.

Roku magicznego myślenia (wyd. pol. 2016 i 2021, tł. Hanna Pasierska), słynnym studium żalu i żałoby po śmierci męża, Joan Didion pisze: „Żal po stracie jest bierny. Żal przytrafia się sam z siebie. Żałoba, akt radzenia sobie z żalem po stracie, wymaga uwagi. Aż do teraz istniały naglące powody, by wymazać wszystko, co mogłoby tę uwagę zaprzątnąć; należało ją skupić na czymś innym: wyparciu myśli, wyprodukowaniu świeżej adrenaliny, by znieść kryzys kolejnego dnia”. Wydaje mi się, że „Vanishing” Circuit Des Yeux jest taką słowno-muzyczną realizacją postulatu Didion: przełamania impasu bierności, próbą powrotu do aktywności życia. Odchodzenie bliskiej osoby – ale też odchodzenie od siebie, odchodzenie od zmysłów, odchodzenie w jakiś rodzaj emocjonalnego niebytu czy odrętwienia – zdaje się prowadzić Fohr do katharsis. Stąd w odwzorowaniach jej buzujących emocji – tak dobrze widocznych w „Vanishing” – tyle patosu i przepychu. Przy czym warto tu zauważyć, że patos i przepych stają się dla niej aktem desperacji. Nie może być inaczej, gdyż nie sposób uniknąć sprzeczności, czy wręcz schizofreniczności tych ekstremalnych uczuć. Tak, jest ból, lęk i żal. Tak, jest wściekłość, furia i gniew. Ale przecież jest też ulga i wdzięczność za to, że pozostało się wśród żywych. I to wszystko słychać w tej poruszającej pieśni, bo kiedy następuje część refrenopodobna, to gdybyśmy potężne, wręcz apokaliptyczne instrumenty smyczkowe zastąpili ostrymi gitarami, to przecież mielibyśmy utwór death metalowy! Tak, Fohr raz jeszcze zdaje się rozumieć mądrą w swej prostocie myśl Didion, kiedy ta stwierdza: „Wiem, czemu staramy się utrzymać zmarłych przy życiu: staramy się ich utrzymać przy życiu, żeby ich zatrzymać przy sobie. Wiem też, że jeśli mamy żyć sami, nadchodzi chwila, kiedy musimy uwolnić zmarłych, pozwolić im odejść, pozostać zmarłymi”.

Znikanie

nie mogę w to uwierzyć,
ale jednak – znikanie
właśnie się dokonuje

płowienie
spadanie
topnienie
tonięcie
blaknięcie
aż do punktu zero
tam, gdzie widać,
kto zatryumfuje

punkt, w którym mówisz dość
punkt, w którym światło żegna się z tobą
i ze swoim w środku arsenkiem galu
powiedz do widzenia rękom,
które dotykają tam, gdzie boli najbardziej
powiedz do widzenia śmiechowi,
który tropi przebrzmiałe słowa
do widzenia upadkowi
do widzenia ciemności
do widzenia wszystkiemu
ostatniemu z ostatnich wspomnień

płowienie
spadanie
topnienie
tonięcie
blaknięcie
aż do punktu zero
tam, gdzie widać,
kto zatryumfuje

żegnajcie wszystkie widzialne dowody
być może nie brzmi to jak nieprawda,
ale pamięć już się w nas zaciera
żegnajcie matki (i telefony od was w porze kolacji)
żegnajcie synowie (nieśmiali, acz uczestniczący)
żegnajcie pasywne transpondery w środku nocy
żegnajcie samoloty wzbijające się w powietrze
żegnajcie kałuże wsiąkające w beton
nie znaliśmy się zbyt dobrze
mój ty niemy krzyku
żegnaj

Vanishing

I cannot believe
The vanishing
Is happening

Fading
Falling
Melting
Sinking
Disappears
Zero
I see all
He’s our hero

The goodbye point
The goodbye light
Goodbye to our arsenide
Goodbye hands touching where it hurts
Goodbye laugh tracks of ancient words
Goodbye fallGoodbye dark
Goodbye to this
Memories spark

Fading
Falling
Melting
Sinking
Disappear
Zero
I see all
He’s our hero

Goodbye to all the evidence you saw
It wasn’t fiction even though the remembrance is small
Goodbye to our mothers, call at dinner time
Goodbye to the sons participating shy
Goodbye passive transponder in the night
Goodbye to the aircraft taking flight
Goodbye to the puddle in the ground
We didn’t know each other well but you were the mute scream
Goodbye

Może Ci się także spodobać

Sampler: Jefferson Airplane

1982 – rock wojenny

Prezentownik NCPP

Kropla drąży skałę