Sampler: Jefferson Airplane

White Rabbit [ W głąb króliczej nory ]

„Płonąc z ciekawości, przebiegła łąkę w pościgu za [Białym Królikiem], w sam czas, żeby zauważyć, że wskoczył do wielkiej nory króliczej na skraju żywopłotu. Już w następnej chwileczce Alicja wpadła tam za nim, nie zastanawiając się w ogóle, jakim cudem uda jej się stamtąd wydostać”.

Trudno nie rozpoznać w tym krótkim fragmencie początkowego rozdziału słynnej Alicji w Krainie Czarów Lewisa Carrolla z 1865 roku (tu w tłumaczeniu Macieja Słomczyńskiego, które dość powszechnie uznawane jest za pierwsze zgodne z oryginałem). Książka ta – jak i jej o sześć lat młodsza kontynuacja pt. Po drugiej stronie lustra – wyjątkowo mocno wpisała się w kulturę, od tej pozornie wysokiej, do jeszcze bardziej pozornie niższej, w tym filmu i muzyki. Niebagatelną rolę w tej kultowości – szczególnie w obrębie popkultury XX i XXI wieku – odgrywają wątki psychodeliczno-narkotyczne, które wiktoriańska powieść dla dzieci (!) zdaje się sugerować i pobudzać. I nie ma chyba lepszego dowodu na poparcie tej tezy niż bodaj najsłynniejsza piosenka z repertuaru grupy Jefferson Airplane.

Utwór White Rabbit jest prawdziwą perłą drugiej, przełomowej płyty kalifornijskiego zespołu, Surrealistic Pillow, wydanej w 1967 roku (sam zresztą ukazał się na singlu, stając się pierwszym wielkim przebojem grupy). Ten przełom zasadza się na dwóch powiązanych ze sobą okolicznościach. Przede wszystkim to pierwsza w pełni udana artystycznie i komercyjnie płyta grupy, być może jej najważniejsze osiągnięcie, a zarazem kamień milowy w rozwoju rocka psychodelicznego. Ale to też płyta, na której debiutuje klasyczny skład tej legendy hipisowskiego Lata Miłości, z Grace Slick jako nową wokalistką. Zresztą nie tylko o głos i charyzmę nowej postaci w zespole tu chodzi, gdyż Slick doskonale sprawdza się też w roli kompozytorki i autorki tekstów, czego White Rabbit jest świetnym przykładem. Piosenkę tę – w warstwie muzycznej inspirowaną Sketches of Spain Milesa Davisa – stworzyła kilka miesięcy wcześniej i początkowo wykonywała ze swoim pierwszym zespołem, The Great Society. Jednak to dopiero w porywającej wersji Jefferson Airplane White Rabbit błyszczy pełną feerią psychodeliczno-stroboskopowych barw. Psychodelicznych, bo słowa – w największym skrócie zachęcające do zaspokajania własnej ciekawości – Slick stworzyła po jednym ze swoich tripów, a więc po zażyciu dietyloamidu kwasu D‑lizergowego, znanego pod nazwą LSD. Jak powszechnie wiadomo, ten anglojęzyczny akronim można rozszyfrować zarówno jako Lysergic Acid Diethylamide, jak i Lucy in the Sky with Diamonds.

Jefferson Airplane. Od lewej: Jack Casady, Jorma Kaukonen, Marty Balin (w oknie), Spencer Dryden, Paul Kantner, Grace Slick / zródło: link

Grace Slick z Jefferson Airplane / zródło: jeffersonairplane.com

Człowiekiem, któremu kultura psychodeliczna zawdzięcza bodaj najbardziej aktywną substancję halucynogenną, jest Albert Hofmann, chemik pracujący w szwajcarskim laboratorium firmy Sandoz. Po raz pierwszy udało mu się zsyntetyzować tę pochodną sporyszu w 1938 roku. Nie był jednak zadowolony z wyników eksperymentów, których celem było wynalezienie środka przypominającego w działaniu aspirynę, tyle że mocniejszego, a nie narkotyku. Do badań nad substancją powrócił – trochę przez przypadek – pięć lat później. W swojej książce Osaczyłem Amerykę. Timothy Leary (tłumaczenie Andrzej Appel) John Higgs tak opisuje ten brzemienny w skutki moment: „Odrobina substancji wniknęła do organizmu chemika przez skórę, w efekcie przez trzy godziny był »w stanie niezwykłego i całkiem przyjemnego odurzenia«. Zrozumiał, że odkrył coś interesującego. W czasie weekendu przemyślał sprawę, a w poniedziałek – tym razem już świadomie – przyjął kolejną dawkę LSD. Była bardzo mała, wynosiła zaledwie 250 mikrogramów, jedną milionową uncji. Chemik zakładał, że działanie tak niewielkiej ilości będzie ledwo odczuwalne. Stało się jednak inaczej. Jego powrót z pracy do domu tamtego dnia przeszedł do historii jako być może najbardziej pamiętna i wstrząsająca przejażdżka rowerowa w dziejach”.

Jefferson Airplane / zródło: jeffersonairplane.com

Od połowy lat sześćdziesiątych XX wieku LSD stało się eliksirem młodości pokolenia kontrkultury, jego nową ziemią obiecaną i hostią jednocześnie (wcześniej z LSD eksperymentowało CIA, chcąc widzieć w specyfiku – bez powodzenia – rodzaj doskonałego serum prawdy). Niebagatelną rolę w popularyzowaniu narkotyku i oswajaniu wiedzy o nim odegrał amerykański psycholog Timothy Leary, główny bohater cytowanej przed chwilą książki. Jego pierwsze kontakty z LSD zbiegły się z lekturą Drzwi percepcji. Niebo i piekło Aldousa Huxleya z 1954 roku, w której angielski prozaik opisywał swoje doświadczenia z meskaliną. Jednak w przeciwieństwie do autora Nowego wspaniałego świata Leary nie postrzegał psychodelików jako substancji elitarnych, do których dostęp mieli mieć nieliczni wtajemniczeni. Wręcz przeciwnie – szybko stał się najbardziej znanym propagatorem nowego specyfiku, ponieważ nawoływał do stosowania go w przypadkach klinicznych. Został także kimś w rodzaju kapłana LSD – to on jest autorem najsłynniejszego sloganu dotyczącego środków poszerzających świadomość, a mianowicie: „Turn on, Tune in, Drop out”, czyli „Włącz się, Dostrój, Odleć”. Za swoją kontrowersyjną działalność zapłacił posadą profesora na Harvardzie i kilkukrotnym osadzeniem w więzieniu. Swoja drogą – w 1970 roku dokonał brawurowej ucieczki z więzienia i udał się do Szwajcarii, gdzie miał okazję spotkać się z Albertem Hofmannem.

Tekst White Rabbit przesiąknięty jest z jednej strony kwasem D‑lizergowym, a z drugiej – obrazami zaczerpniętymi bezpośrednio z Alicji w Krainie Czarów (szczegóły w tłumaczeniu poniżej). Mało tego, podczas wsłuchiwania się w ten hipnotyzujący utwór można odnieść wrażenie doskonałej wręcz symbiozy jednego z drugim. Nie może to dziwić, jeśli pamiętamy, że Albert Hofmann uzyskał LSD ze sporyszu. A sporysz jest przecież bogatym w alkaloidy grzybem atakującym zboże. Jedno bierze się więc z drugiego, jedno przy pomocy drugiego rozkwita. Zanim zatem nakarmimy sobie głowy tekstem i towarzyszącą mu muzyką, może warto raz jeszcze zajrzeć do świata literackich fantazji:
„Alicja pozostawała zamyślona, przyglądając się przez długą chwilę grzybowi i próbując zrozumieć, gdzie mogą się znajdować jego dwie strony; ponieważ był on doskonale okrągły, bardzo trudno było odpowiedzieć na to pytanie. Mimo to wyciągnęła ramiona i objęła nimi grzyb, starając się sięgnąć jak najdalej, a później odłamała po skrawku na krawędzi obu stron kapelusza.
– A teraz, który jest który? – powiedziała do siebie i oderwała ząbkami odrobinę z kawałka trzymanego w prawej ręce, żeby spróbować, jaki to da wynik”.

W głąb króliczej nory

jedna pigułka: jesteś olbrzymia
druga pigułka: jesteś maleńka
tylko że ta pigułka od mamy
zupełnie nie działa
biegnij szybko prosić o pomoc Alicję
zanim stanie się większa od drapacza chmur

a jeśli masz zamiar gonić króliki
i wiesz że czeka się nur w norę
powiedz wszystkim że to
palący fajkę wodną Gąsienica
dał ci za zadanie znaleźć Alicję
kiedy ciągle jeszcze była maleńka

kiedy pionki na szachownicy wskażą ci drogę
ty zakosztujesz grzyba jedynego w swoim rodzaju
a twój umysł zacznie pikować w dół
idź wtedy poszukać Alicji
ona prawdę ci powie

kiedy logika i proporcje
nie mają już najmniejszego znaczenia
kiedy Biały Królik mówi wspak
a Królowa Kier zaczaja się na twoją głowę
pamiętaj o tym co mówiła ci Mysz:
głowę trzeba karmić
głowę trzeba karmić

White Rabbit

One pill makes you larger
And one pill makes you small
And the ones that mother gives you
Don’t do anything at all
Go ask Alice
When she’s ten feet tall

And if you go chasing rabbits
And you know you’re going to fall
Tell ’em a hookah-smoking caterpillar
Has given you the call
Call Alice
When she was just small

When the men on the chessboard
Get up and tell you where to go
And you’ve just had some kind of mushroom
And your mind is moving low
Go ask Alice
I think she’ll know

When logic and proportion
Have fallen sloppy dead
And the White Knight is talking backwards
And the Red Queen’s off with her head
Remember what the dormouse said
Feed your head
Feed your head

Może Ci się także spodobać

1982 – rock wojenny

Prezentownik NCPP

Kropla drąży skałę

DROGA DONIKĄD – dwadzieścia lat po debiucie Cool Kids of Death