Zaleca się #3
ARLO PARKS
Collapsed In Sunbeams
Gdy Arlo Parks pojawiła się na scenie w Sali Kameralnej NCPP w ramach Opole Songwriters Festival 2019, natychmiast ujęła wszystkich swoją skromnością i szczerym uśmiechem. Przede wszystkim jednak zachwyciła przepięknym głosem, który zadziałał jak kojący balsam. Melancholijny soul, który czaruje swoją prostotą, wypełnił również jej debiutancki album. To płyta skrojona na czasy pandemiczne, bo pozwala wpuścić trochę ciepła i otuchy do świata pełnego niepewności, a często wielkiej samotności. Świetne single, jak choćby Hurt lub Eugene, już wcześniej zdradzały nam, z czym przyjdzie nam obcować, ale cała płyta Collapsed In Sunbeams jest niezwykle spójna i nie przynosi żadnych rozczarowań. To jednocześnie piękne przesłanie skierowane do rówieśników dwudziestoletniej artystki: nie jesteś sam, mnie też zdarza się cierpieć, nie bój się swej inności oraz tego, co czujesz. Wszystko to jakby w sprzeczności z napędzanym „socjalkami” światem. To, co nas boli i uwiera, nie będzie trwało wiecznie, przekonuje Arlo Parks. Pozostaje nam wsłuchać się w ten piękny głos i zaufać.
Michał Mościcki
BICEP
Isles
Bicep to panowie Matt McBriar i Andy Ferguson, a za początek ich pasji związanej z muzyką przyjmuje się prowadzenie bloga o muzyce elektronicznej, który działa pod nazwą Feel My Bicep. Kiedy wpiszemy sobie nazwę bloga w wyszukiwarkę Google, otrzymamy odpowiedź, że gatunki, które królują na tej stronie, to house, disco, funk, techno, italo. Panowie pochodzą z Belfastu i to właśnie tam kształtował się ich gust muzyczny. Belfast i muzyka elektroniczna to intrygująca mieszanka, Matt po latach tak wspomina te czasy i swoją bytność w kultowym klubie Shine: „Wchodziłeś tam i na parkiecie bawili się ludzie z obu stron barykady, tańczyli, przytulali się. A tydzień później walczyli na ulicach”. Obecnie obaj mieszkają w Londynie i w swej twórczości czerpią pełnymi garściami z tego multikulturowego tygla. Pewnie to dlatego na albumie usłyszymy sample bułgarskiego i hinduskiego śpiewu czy nawet chorałów gregoriańskich. Isles wypełnia muzyka elektroniczna, która raz podąża w stronę future garage, a raz w stronę techno, a nad wszystkim unosi się duch rave’u. Ponadto kompozycje odznaczają się wyjątkową klimatycznością i rozważnym stopniowaniem napięcia, co razem sprawia, że słucha się ich naprawdę dobrze. Będąc fanem Buriala i Moderata, mam nowy album, który może z powodzeniem z nimi rywalizować.
Rafał Czarnecki
MAGNETO
Requiem pour Satana
Requiem pour Satana grupy Magneto jest najznakomitszym przykładem pokazującym, że aby nagrać świetną płytę, nie trzeba wcale wiele. A właściwie wielu, zespół liczy sobie bowiem trzech muzyków, których tu i ówdzie wspierają, przyozdabiając niektóre utwory, przyjaciele, ale trzon grupy stanowią Bartek Tyciński, Hubert Zemler i Piotr Domagalski. Panowie grali i grają po tak wielu „zespołach ważnych, lubianych i popularnych”, że nie sposób ich w tak krótkiej recenzji wymienić, ale warto o tym wspomnieć, ponieważ doświadczenie muzyczne i erudycję słychać na Requiem pour Satana od pierwszej do ostatniej sekundy. Nieważne, czy są to utwory zapożyczone i na potrzebę debiutanckiego albumu zaaranżowane na własną modłę, skomponowane w trójkę czy w pojedynkę – wszystkie brzmią znakomicie. Polecam przekonać się o tym osobiście, gdyż tych dziesięć instrumentalnych kawałków wymyka się określeniom, rozrzut stylistyczny jest ogromny: od otwierającego album Pama Rum Kwam, który zaczerpnięty został ponoć z Tajlandii, przez muzykę południowoamerykańską, hawajską, a na surf rocku czy zahaczającym delikatnie o Khruangbin i Turcję w jednym Die Turkfunken kończąc. To zresztą rasowy hit, który wpada w ucho od samego początku, a konkurencję ma na tyle silną, że debiutancki album Magneto wydaje się, choć to dopiero początek roku, jednym z poważniejszych kandydatów do zestawień płyt 2021.
Marek Szubryt