Sampler: Tool
Eulogy [Ostatnie pożegnanie]
Od momentu swojego oficjalnego powstania w 1951 roku, mający swoją główną siedzibę w Los Angeles, Kościół Scjentologiczny nieustannie budzi wszelkiego rodzaju kontrowersje. Wspomnijmy o tych najbardziej jaskrawych.
Wątpliwości wzbudza choćby formuła działania organizacji nosząca w sobie wszelkie znamiona klasycznej sekty, z praktykami prania mózgu i wręcz ubezwłasnowolnienia jej członków na czele. Kolejnych źródeł polemiki doszukiwać się można w niejasnych wpływach kościoła w środowisku amerykańskich celebrytów, głównie tych związanych z hollywoodzkim przemysłem filmowym. W końcu frapuje – ujmując tę kwestię delikatnie – system religijnych dogmatów i wierzeń, bardziej przypominający „pulpową” literaturę science-fiction niż zwarty system filozoficzno-etyczny. Wszystko to sprawia, że organizacja – pomimo wstrząsających nią co jakiś czas skandali finansowych i obyczajowych – nadal ma się dobrze, przynajmniej w rodzimych Stanach Zjednoczonych (bo w wielu innych krajach zachodnich została zdelegalizowana), nieustannie stanowiąc ważny punkt odniesienia dla współczesnej popkultury.
Dlaczego o tym wszystkim piszę w Samplerze poświęconym zespołowi Tool? Otóż członkowie tego pochodzącego również z Los Angeles zespołu, z wokalistą i głównym autorem tekstów Maynardem Jamesem Keenanem na czele, niejednokrotnie podejmują temat Kościoła Scjentologicznego – czy to w swoich utworach, czy też wypowiedziach publicznych. I choć uważny odbiorca kultury rocka z łatwością zauważy ogólnie areligijny (czy też antyreligijny) przekaz płynący z wielu nagrań grupy, to jednak krytyka scjentologii zajmuje w tego typu wypowiedziach artystycznych honorowe miejsce. Być może najjaskrawszym tego przykładem jest utwór Eulogy pochodzący z drugiej pełnowymiarowej płyty grupy pt. Aenima (1996). Przyjmuje się, że to L. Ron Hubbard jest adresatem owej „mowy pogrzebowej”, czy – jak tu proponuję: „ostatniego pożegnania”. L. Ron Hubbard (1911–1986) jest twórcą organizacji i jej pierwszym przywódcą, autorem niezliczonych utworów SF i pseudopsychologicznej dianetyki, której założenia wyłuszczył w książce Dianetics: The Modern Science of Mental Health (1950) i którą należy uznać za rodzaj biblii scjentologii. A skoro już o książkach mowa, to wszystkim chcącym zgłębić fenomen Kościoła Scjentologiczego polecam Drogę do wyzwolenia: Scjentologia, Hollywood i pułapki wiary (2013, wyd. pol. 2015) autorstwa Lawrence’a Wrighta: wnikliwe studium historii i założeń ruchu oraz jego nietransparentnych uwikłań w świecie mediów i finansów.
Jeśli zaś chodzi o toolowe Eulogy, to mamy w tym przypadku do czynienia z tekstem ze wszech miar krytycznym, rodzajem wolnościowej deklaracji zespołu, odrzucającej bełkotliwe rojenia scjentologii (na poziomie bardziej uniwersalnym dopatrywałbym się tu wyrazu szerokiej niezgody na jakąkolwiek formę samoograniczającego systemu religijnego). Zresztą nie jest to jedyny tekst z tej płyty o takim wydźwięku: choć w Eulogy nazwisko głównego scjentologa nie pojawia się ani razu, to już w utworze tytułowym zespół w sposób bardziej otwarty wykłada kawę na ławę (słynny, niecenzuralny wers: „Fuck L. Ron Hubbard and fuck all his clones”). Warto w tym miejscu wspomnieć też o eksperymentalnej kompozycji Disgustipated, zamykającej wcześniejszą płytę zespołu Undertow (1993), w której słychać między innymi odgłosy beczących owiec – według Keenanana metaforę religijnego ogłupienia jednostki. A skoro o beczeniu owiec mowa, to nie należy zapomnieć o pewnym drobnym, acz znaczącym incydencie z maja 1993 roku, kiedy to Tool miał zagrać koncert w hollywoodzkim Garden Pavilion. Tuż przed wejściem na scenę – ku swojemu oburzeniu – muzycy dowiedzieli się, że sala należy do scjentologów. Mimo że na odwołanie koncertu było już za późno, to na reakcję i podkreślenie swoich przekonań za późno nie jest nigdy: w przerwach między utworami, zamiast zwykłej angielszczyzny, Keenan zwracał się do publiczności, wydając z siebie beczenie owcy, w taki prześmiewczy sposób wyrażając swoje zdanie na temat sekty.
fot. materiały prasowe © Wszelkie prawa zastrzeżone
L. Ron Hubbard 1950r. – założyciel kościoła scjentologicznego / zródło: link
Ostatnie pożegnanie
Miał dużo do powiedzenia
Dużo niczego do powiedzenia
I już za nim tęsknimy
Już nam go brak
Do widzenia i krzyżyk na drogę
Bo to on powiedział nam, że nie należy się bać śmierci
A więc żegnaj, płacz jest tu bez sensu, smutek zresztą też
Bo choć nie wszyscy męczennicy dostępują boskości
To dlaczego miałbym się nie starać?
Stojąc ponad tłumem
Przemawiał głosem mocnym i pewnym
Gardłował i wskazywał palcem
Na wszystko tylko nie na własne serce
Już za nim tęsknimy
Tak bardzo za nim tęsknimy
Nijak nie da się przytoczyć
Słów kierowanych do nas, ważnych słów
Ale były to słowa głośne, bo krzyczeć potrafił jak mało kto
I wypowiadać się na temat każdej, nawet najmniejszej sprawy
Mogłeś mnie wybawić od mojego własnego istnienia
Ogrzać zziębniętych
Za bardzo kieruje się rozumem, kiedy ty pozostajesz niewidzialny
Uderzasz głową o taflę okna oddzielającego cię od morza
A wtedy udręka mojego ego staje się pośmiewiskiem wszystkich
Stojąc ponad tłumem
Przemawiał głosem mocnym i pewnym
Aż połknąłem tę przynętę
Bo tak bardzo chciałbym widzieć swoje odbicie w kimś ponad mną
Kto czuje tak samo jak ja
Kto jest gotowy, żeby wskazywać mi drogę
Kto byłby zdolny oddać za mnie życie
Będziesz tym kimś? Umrzesz za mnie?
Tylko nie waż się kłamać
Trzymaj szereg i nie kłam
Cały czas zarzekałeś się, że umarłbyś za mnie
Czemu się więc dziwisz, kiedy słyszysz ostatnie pożegnanie?
Miał dużo do powiedzenia
Dużo niczego do powiedzenia
Zejdź tu do nas, tu na dół
Zrób miejsce dla kolejnego bezsensownego męczennika
Bo żeby powstać, trzeba umrzeć
Za nasze grzechy i kłamstwa
A więc krzyżyk na drogę
Eulogy
He had a lot to say.
He had a lot of nothing to say.
We’ll miss him. We’ll miss him.
We’re gonna miss him. We’re gonna miss him.
Yeah, so long. We wish you well.
Told us how you weren’t afraid to die.
Well, so long. Don’t cry, yeah, Or feel too down.
Not all martyrs see divinity. But at least you tried.
Standing above the crowd,
He had a voice that was strong and loud.
We’ll miss him. We’ll miss him.
Ranting and pointing his finger
At everything but his heart.
We’ll miss him. We’ll miss him.
We’re gonna miss him. We’re gonna miss him.
Yeah, no way, yeah, to recall
What it was that you had said to me, like I care at all.
But it was so loud. You sure could yell.
Took a stand on every little thing and so loud.
You could be the one who saves me from my own existence
Warn while some child might chill, nine-one-two
I’m too smart when you’re invisible by the bone symbol on you. So he bashes his skull through the window while looking out to the sea.
Like torment of my ego. And we’re amused by this
Yeah, standing above the crowd,
He had a voice that was strong and loud and I
Swallowed his facade ’cause I’m so eager to identify with
Someone above the ground,
Someone who seemed to feel the same,
Someone prepared to lead the way,
And someone who would die for me.
Will you? Will you now?
Would you die for me?
Don’t you fucking lie.
Don’t you step out of line. Don’t you step out of line.
Don’t you step out of line. Don’t you fucking lie.
You claimed all this time that you would die for me.
Why then are you so surprised when you hear your own eulogy?
He had a lot to say.
He had a lot of nothing to say.
Come down. Get off your fucking cross.
We need the fucking space to nail the next fool martyr.
To ascend you must die.
You must be crucified
For our sins and our lies.
Goodbye…