Sampler: Elton John
Rocket Man [Rakieciarz]
Dwunastego kwietnia 1961 roku człowiek (Jurij Gagarin) po raz pierwszy poszybował w kosmos, a dwudziestego lipca 1969 roku inny człowiek (Neil Armstrong) po raz pierwszy przespacerował się po Księżycu. To musiało – i nadal musi – działać na wyobraźnię. Bo któż z nas – i to nie tylko w okresie dziecięcym – nie śnił o kosmosie? O tym, żeby poczuć na własnej skórze (skafandrze?) właściwie nieskończoną przestrzeń, żeby złamać prawo grawitacji przykuwające nas do szarej codzienności, żeby spojrzeć na Ziemię z perspektywy bogów, a tym samym owej boskości stać się częścią. Artyści rockowi nie są tu wyjątkiem.
O podróży człowieka w kosmos śpiewali chociażby David Bowie (i to nie tylko w słynnej Space Oddity), Queen (’39) czy – na naszym podwórku – Maciej Maleńczuk z Homo Twist (piosenka Ten Years After) i Kortez (Pocztówka z kosmosu). Co ciekawe, zazwyczaj marzenia o przestrzeni naznaczone są jakimś trudnym do zidentyfikowania fatalizmem, jakąś dojmującą nostalgią. Określająca je skumulowana tęsknota wynika z faktu, że zyskując coś niemożliwego do osiągnięcia dla większości, jednocześnie tracimy emocjonalną więź z tymi niewtajemniczonymi. Oto paradoksalna cena, którą człowiek płaci za spotkanie z gwiazdami: staje się wykorzenionym outsiderem już bez swojego miejsca we wspólnocie i we wszechświecie.
Nie inaczej jest z Rocket Man Eltona Johna, przełomowej piosence z płyty Honky Château (1972), jednym z najlepszych i najbardziej znanych utworów artysty, zresztą z dyskretnymi nawiązaniami melodycznymi do Space Oddity (tuż po śmierci Bowiego Elton John zagrał instrumentalne medley, łączące obie te piosenki w całość). W swojej autobiografii zatytułowanej wymownie Ja (wyd. pol. 2020, tłum. P. Grzegorzewski) John w taki sposób wspomina narodziny utworu: „Bernie przytargał do château [czyli Château d’Hérouville, gdzie nagrywano płytę] maszynę do pisania, a instrumenty ustawiliśmy w jadalni oraz w studio. Napisał teksty i zostawił je na pianinie. Wstałem wcześnie rano, poszedłem do jadalni, przejrzałem je i napisałem piosenki, jedząc śniadanie. Tego pierwszego ranka, zanim zespół zszedł na dół, żeby coś zjeść, miałem już trzy gotowe utwory. Były to: Mona Lisas and Mad Hatters, Amy i Rocket Man”. Jak prawie zawsze w przypadku Eltona Johna, a w szczególności w tym, zdecydowanie najlepszym okresie jego kariery, czyli współpracy z Bernie’m Taupinem, najpierw powstawał tekst piosenki, a dopiero później muzyka. I to rekordowo szybko – co też było normą. Obie te płaszczyzny przełożyły się na pierwszy tak wielki przebój Johna: w Anglii piosenka dotarła do drugiego miejsca tamtejszej listy przebojów, niejako otwierając magiczny worek z hitami (w 1991 roku sukces ten powtórzyła Kate Bush ze swoją własną wersją Rocket Man, piosenki – jak sama podkreśla – jednego ze swoich największych idoli muzycznych). Na sukces ten niebagatelny wpływ miała chwytliwa, choć niebanalna melodia prowadzona przez głos i fortepian artysty, uzupełniana syntezatorowymi plamami i partią gitary slide. Ale sukces być może nie byłby aż tak spektakularny, gdyby nie tekst Taupina, w zależności od interpretacji inspirowany albo obrazem spadającej gwiazdy zaobserwowanym pewnej nocy przez samego autora, albo jednym z najsłynniejszych opowiadań w historii literatury science-fiction.
Okładka singla Eltona Johna Rocket man
Ray Bradbury Fahrenheit 451
Chodzi o opowiadanie Rocket Man – w polskim tłumaczeniu Rakieciarz – które ukazało się w 1951 roku w zbiorze The Illustrated Man (Człowiek ilustrowany, wyd. pol. 1982, tłum. P. Braiter), a więc lata przed „podbojem kosmosu” dokonanym przez ludzkość. Człowiek ilustrowany to – razem z powieściami Kroniki marsjańskie (1950) i 451 stopni Fahrenheita (1953) – książka, która nie tylko przyniosła olbrzymią sławę jej autorowi, Ray’owi Bradbury’emu, ale też zapewniła mu literacką nieśmiertelność jako mistrzowi SF i prozy spekulatywnej. Spora w tym zasługa interesującego nas tu tekstu. Opowiadanie umiejscowione jest w niedalekiej przyszłości, w której loty kosmiczne są dużo powszechniejsze niż w teraźniejszości pisarza i naszej. Fabuła koncentruje się na jednym z tych, których należałoby nazwać wykwalifikowanymi oblatywaczami rakiet. Jego życie – trzy miesiące w kosmosie, trzy dni za Ziemi, i tak bez końca – przedstawione jest nam oczami kilkunastoletniego syna, narratora tekstu. Z jednej strony syn chciałby podążyć śladami taty i samemu stać się rakieciarzem (w tym miejscu aż prosi się, żeby zacytować pierwsze zdanie tego tekstu). Z drugiej strony jest świadkiem walki wewnętrznej ojca, który kiedy jest „tam”, tęskni za wszystkim, co zostawił tu, na Ziemi. Kiedy zaś jest tu, to nieubłagalnie ciągnie go „tam”. Wykorzeniony i rozdarty, zmuszony jest funkcjonować gdzieś pomiędzy, czyli tak naprawdę nigdzie. A jednak na ostatnich stronach opowiadania podejmuje decyzję: wyruszy po raz ostatni, a kiedy wróci, już na zawsze pozostanie ze swoją żoną i synem. Czy nie jest jednak tak, że składając tę obietnicę, przeczuwa – tak jak i my, czytelniczki i czytelnicy – że to się nie może udać? Utwór kończy dziesięć najbardziej magicznych zdań, jakie się w nim pojawiają, dlatego za moment oddam głos kilkunastoletniemu narratorowi tekstu. Kiedy je czytam, nie mogę uwierzyć, że pisząc tekst Eltonowego Rocket Mana, Taupin nie znał opowiadania Bradbury’ego.
„No cóż, to nie Mars, Wenus, Jowisz czy Saturn go zabił. Nie będziemy musieli o nim myśleć, gdy Jowisz, Saturn czy Mars zapłonie na wieczornym niebie.
Bynajmniej.
Jego statek spadł na słońce. A słońce jest wielkie, ogniste i bezlitosne. Zawsze tkwi na niebie, nie można od niego uciec
Toteż przez długi czas po śmierci ojca moja matka przesypiała całe dnie i niemal nie wychodziła z domu. Śniadania jadaliśmy o północy, lunch o trzeciej nad ranem, kolacje w
chłodnym półmroku o szóstej. Chodziliśmy na nocne seanse i kładliśmy się spać o świcie.
I przez długi czas, jeśli już wychodziliśmy na spacer za dnia, to tylko wtedy, gdy padał
deszcz, a na niebie nie było słońca”.
Elton John: Rakieciarz
(to potrwa jeszcze bardzo długo)
Spakowałaś mnie już wczoraj
Moją godziną zero będzie dziewiąta
Wtedy będę już latawcem na niebie
Tęsknię za ziemią, tęsknię za tobą
Przestrzeń jest samotna i zimna
A lot trwa w nieskończoność
To potrwa jeszcze bardzo długo
Aż do ponownego lądowania
Ale wtedy będzie już za późno
Bo nie będę już tym człowiekiem
Którego widzisz we mnie tu, w domu
Tam w górze jestem kimś innym
Samotnym rakieciarzem
Z przepalającym się bezpiecznikiem
Mars nie nadaje się dla nas
I dla naszych dzieci
Jest zimny jak stal
Nie ogarniam całej tej nauki
Przez pięć dni w tygodniu
Po prostu pracuję tu jako rakieciarz
To potrwa jeszcze bardzo długo
Aż do ponownego lądowania
Ale wtedy będzie już za późno
Bo nie będę już tym człowiekiem
Którego widzisz we mnie tu, w domu
Tam w górze jestem kimś innym
Samotnym rakieciarzem
Z przepalającym się bezpiecznikiem
To potrwa jeszcze bardzo długo
Bardzo, bardzo długo
Elton John: Rocket Man
(I Think It’s Going To Be A Long, Long Time)
She packed my bags last night pre-flight
Zero hour nine A.M.
And I’m gonna be high as a kite by then
I miss the earth so much, I miss my wife
It’s lonely out in space
On such a timeless flight
And I think it’s gonna be a long long time
„Til touchdown brings me ’round again to find
I’m not the man they think I am at home
I’m a rocket man
Rocket man burning out his fuse up here alone
Mars ain’t the kind of place to raise your kids
In fact it’s cold as hell
And there’s no one there to raise them if you did
And all this science I don’t understand
It’s just my job five days a week
A rocket man, a rocket man
And I think it’s gonna be a long long time
„Til touchdown brings me ’round again to find
I’m not the man they think I am at home
I’m a rocket man
Rocket man burning out his fuse up here alone
And I think it’s gonna be a long long time
And I think it’s gonna be a long long time
And I think it’s gonna be a long long time
And I think it’s gonna be a long long time