Gusta i guściki
Mam kolegę. Ów kolega ma nie tak znowu rzadką w naszym narodzie przypadłość, że po wypiciu substancji płynnych zawierających procenty lubi sobie pośpiewać. I nie byłoby w tym procederze nic zdrożnego, gdyby repertuar nie zawierał w przeważającej większości piosenek zespołu Queen, za którymi nie przepadam. Szczęście w tym jest jedynie takie, że koledze słoń na ucho nie nadepnął, więc nawet pomimo procentów słyszy fałsze, ale gdy znajdzie sobie kompana w tych wykonach, bywa już różnie. On zresztą o mym podejściu do zespołu Queen wie doskonale, bo nie raz toczyliśmy o to boje słowne. Zresztą nie pozostaje mi dłużny i ze swadą i humorem wbija szpile w me umiłowanie do zespołu Pearl Jam. I tak trwamy, od czasu do czasu tocząc swoje potyczki.
Ale co by mogło się wydarzyć, gdybyśmy wykazali mniej zrozumienia i akceptacji dla naszych różnic? Do napisania tego tekstu sprowokował mnie nie tylko mój Szanowny Kolega, ale też wypowiedź o zespole Kult autorstwa Sławomira Świerzyńskiego, spiritus movens grupy Bayer Full. Przypomnę, jeśli komuś uciekło: dyskusja w studiu Polsatu tyczyła się grantów z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, które w dobie koronowirusa zostały rozdysponowane, aby wspomóc branżę kulturalną. Jednak nie sposób przydziału jest w tym przypadku obiektem mojego zainteresowania, lecz wypowiedź pana Sławomira. Na słowa dziennikarki o tym, że zespół Kult wyraził opinię, iż jeśli ktoś chce w jakiś sposób im pomóc i okazać swoje wsparcie, może kupić ich płytę, pan Sławomir wyraźnie rozbawiony takim postawieniem sprawy odpowiedział: A kto chce ich płytę kupić? Chwilę później raczył jeszcze dodać: Kto pamięta taki zespół jak Kult?, by następnie nadmienić: Akurat ja się obracam w zupełnie innym środowisku, towarzystwie i tego rodzaju muzyka tam w ogóle nie jest słuchana. To właśnie te wypowiedzi są dla mnie ciekawe i to z tej przyczyny, moi mili, że do tej pory bardzo często osoby, które mówiły, że muzyki disco polo nie lubią, odsądzane były od czci i wiary. W kontrze pojawiały się argumenty, że pewnie pokątnie słuchają lub że to jakaś blaza wykształciuchów i prześladowanie gatunku przecież tak popularnego w kraju nad Wisłą. Aż tu nagle się okazuje, że czołowy przedstawiciel gatunku wypowiada się publicznie o muzykach wykonujących inny gatunek w sposób, no, jak by się nie starać inaczej to nazwać – pogardliwy. Popełnia grzech pychy oraz ignorancji zarazem, bo osoby, które kupują płyty zespołu Kult i chadzają na koncerty, istnieją, i to w znacznej ilości. Udowadniał tego liczbami nie będę, bo czułbym się trochę tak, jakbym, nie przymierzając, miał tłumaczyć, że Ziemia jest jednak okrągła. A to, że w jego środowisku zespołu Kult się nie słucha, nie jest żadnym argumentem, ale to mnie jakoś specjalnie nie obrusza. Każdy może słuchać, czego chce, gdyż na szczęście nie mamy już czasów istnienia jakiegoś wyższego gremium, które by decydowało, co do uszu rodaków dopuścić można.
Kazik Staszewski / fot. Patrycja Wanot
Bayer Full / fot. materiały prasowe zespołu
Ja na przykład muzyki disco polo nie słucham, gdyż wymiar słów i nut tam prezentowanych do mnie nie trafia. Ale mam też tak z muzyką metalową, jednak przenigdy w dyskusji publicznej nie powiedziałbym, że „kto tam tego metalu słucha – ha, ha, ha – pewnie jakieś śmieszne gostki z długimi włosami i dziwnym upodobaniem do koloru czarnego”. A w ogóle u mnie w towarzystwie metal nie jest słuchany i na tym zakończmy. Bo jakkolwiek by się pan Sławomir starał, to o wartości danego wytworu w kulturze nie decyduje wyłącznie cena (czyli w tym wypadku liczba sprzedanych płyt). No i jeszcze rzecz fundamentalna: o tym wszystkim można, a nawet trzeba dyskutować. A powiedzenie, że o gustach się nie dyskutuje, jest błędne. Bo robimy to ciągle, drodzy Państwo, oceniając filmy, które zobaczyliśmy, płyty, które przesłuchaliśmy, czy książki, które przeczytaliśmy. Ale jakże istotną częścią tego całego procesu jest forma, w jakiej to się odbywa. No, bo jak mamy poznać i starać się zaakceptować inny punkt widzenia, jeśli nie przez rzeczoną rozmowę. Sławomir Świerzyński tymi kilkoma słowami ocenił innych, uznał ich za gorszych i zarazem zdążył siebie postawić jako wzór z Sèvres do naśladowania.
Tytuł tego tekstu pożyczyłem z filmu Agnès Jaoui. Filmu o tym, jak w sposób stereotypowy jesteśmy skłonni oceniać innych. Z jaką łatwością, bez najmniejszego mrugnięcia powiek jesteśmy skłonni przypinać łatki. W dobie pozornej internetowej anonimowości i spolaryzowanym społeczeństwie przychodzi to nam nazbyt łatwo. Spierajmy się, dyskutujmy, ale z poszanowaniem inności swego adwersarza, bo inaczej zostaje nam tylko pogarda i złość. A one jednak smakują nazbyt cierpko.
P.S. Pearl Jam rulez!