Kult unpluged

KULT: parada wspomnień

Kult wciąż jest na fali. Album Live Pol’and’Rock Festival 2019 znalazł się na drugim miejscu w rocznym podsumowaniu najlepiej sprzedających się płyt w Polsce. Sam koncert obejrzało ponoć prawie milion osób, a płyty kupiło już ponad 30 tysięcy fanów!

Jeśli byliście na jakimś koncercie Kultu, wiecie, że występy tego zespołu są niezwykłymi, magicznymi spektaklami, trwającymi grubo ponad dwie godziny. Jeszcze kilkanaście lat temu Kult przebywał na scenie o wiele dłużej. Ich rekord to cztery godziny i czterdzieści minut! Tyle trwał koncert promocyjny płyty Muj wydafca, który odbył się 16 października 1994 roku w warszawskiej Stodole. Chciałbym przyjrzeć się fenomenowi Kultu i przypomnieć wydawnictwa koncertowe, zarówno te oficjalne, jak i nieoficjalne.

KULT, Rock Opole 2017 / fot. Jerzy Wypych

Mieszkam w Polsce

W roku 2008 pierwszy raz pojechałem na Przystanek Woodstock. Wracałem zauroczony miejscem i atmosferą. Przypomniał mi festiwal w Jarocinie z połowy lat osiemdziesiątych. Podobnie kolorowy, pełny ludzi otwartych na muzykę i siebie wzajemnie. Oczywiście widziałem różnice – na Przystanku Woodstock sprzedawali alkohol, impreza była bezpłatna i przyjechała kolosalna ilość ludzi (trochę mnie to przeraża do dziś, bo źle się czuję w takim tłumie), czyli kilkadziesiąt razy więcej niż do słynnego miasta w Wielkopolsce w najlepszych jego latach. W drodze powrotnej zadzwoniłem do Kazika i powiedziałem mu, że musi kiedyś wystąpić na tym festiwalu, bo mnóstwo ludzi na niego czeka i to na pewno będzie największy koncert polskiego artysty w historii. Przez kolejne dwa lata trwały rozmowy, ale nic z nich nie wyniknęło. Do koncertu doszło dopiero w 2019 roku, na 25., czyli jubileuszową edycję imprezy organizowanej przez Jurka Owsiaka.

– Warto było czekać – powiedział mi Kazik w wywiadzie już po występie. – Dobrze, że nie zagraliśmy tam wcześniej, choć namawiali mnie też członkowie KNŻ. Podejrzewam, że wtedy nie wyglądałoby to tak okazale.

Mimo że Kult ma na swoim koncie kilka tysięcy koncertów, zarówno dla Kazika, jak i pozostałych muzyków występ na scenie Pol’and’Rock Festival był niezwykłym wydarzeniem. – To był pierwszy koncert w życiu, gdy nie widziałem końca publiczności. Myślę, że mało kto z wykonawców na świecie miał taki widok przed sobą – mówił Kazik. Pamiętam, że był spięty przed wyjściem na scenę. Szczególnie gdy ze studia Antyradia, do którego go zaprowadziłem, zobaczył ogrom publiczności zgromadzonej specjalnie dla niego i Kultu. – Z niejednego pieca chleb jadłem, ale nie wyobrażam sobie nikogo, na kim nie zrobiłoby to wrażenia – mówił. – Jak usiadłem u Makaka w studiu i ujrzałem ten tłum, to wiedziałem, że za chwilę wystartuję w kosmos. Większego koncertu nie było i prawdopodobnie nie będzie. Metafizyczne zjawisko i zetknięcie z absolutem.

Koncert był szczególny również z innego powodu: nie mógł trwać dłużej niż półtorej godziny i muzycy chcąc nie chcąc musieli wybrać ze swojego przepastnego repertuaru tylko niewiele ponad dwadzieścia piosenek. Na co dzień taką listę układa Irek Wereński, basista Kultu. Tym razem słowo decydujące miał Kazik. – Dziewięćdziesiąt minut to dla nas mało czasu, musiałem wybierać ze stoperem w ręku. Potem jeszcze przegrywaliśmy je na próbie parę razy. Byliśmy tam pierwszy raz i powiedziano nam, że czas jest bardzo mocno pilnowany. Dlatego do końca nie wiedziałem, na ile możemy mieć swobody. Na koniec koncertu wyszedł Jurek, coś poopowiadał, a ja spytałem go, ile możemy zagrać bisów. Przeniósł to moje pytanie do tłumu. „Niech grają ile chcą” – powiedział do mikrofonu, a do mnie teatralnym szeptem, że trzy numery i ani jednego więcej. I zagraliśmy te trzy numery.

TDK kaseta

Przy pisaniu o płytach koncertowych Kultu warto cofnąć się do początków zespołu. Grupa Kazika Staszewskiego pierwszy raz wystąpiła 8 lipca 1982 roku w warszawskim klubie Remont razem z zespołem TZN Xenna. Na koncert przyszły pięćdziesiąt dwie osoby. Do połowy lat osiemdziesiątych zespół nie występował zbyt często, raptem raz na kilka miesięcy. Pomiędzy kolejnymi występami tworzono nowy repertuar i dlatego ówczesne koncerty Kultu różniły się od siebie. Kazik tłumaczył w książce Kult Kazika w ten sposób: – To nie była jakaś specjalnie przygotowana koncepcja. Jak zagraliśmy koncert, to nudno było grać dalej to samo. Kawałki na próbach też mieliśmy ograne do znudzenia. I tworzyło się nowe rzeczy. Właśnie z nudów. Dzięki temu Kult miał spory zapas piosenek, co później okazało się bardzo pomocne. Wiele z nich zasiliło kolejne płyty (jak choćby Po co wolność czy Królestwo J.W.H.W.), część znalazła się na kasetach bootlegowych, a niektóre w ogóle zaginęły w otchłaniach historii i do dziś brak ich na jakichkolwiek wydawnictwach.

Lata osiemdziesiąte to czas nagrywania koncertów na przenośnych magnetofonach kasetowych. Fani wiedzieli, że nie mogą liczyć na rodzimą fonografię, więc rozwinął się ten, można powiedzieć, trzeci obieg kultury. Jedni nagrywali, potem kolejni przegrywali i tak trzeci obieg rozwijał się w najlepsze, a kasety z przeróżnymi nagraniami Kultu przemierzały Polskę wzdłuż i wszerz, tworząc wokół zespołu swoistą legendę. Takim sposobem do obiegu trafiły domowe nagrania Kazika i kolegów z 1983 roku i wiele innych z prób i koncertów. Wiele tych kaset do dziś jest w domach dawnych fanów Kultu. Część z nich na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych została wydana przez piracką firmę Fala bez żadnych zgód i wiedzy muzyków. Część tych najstarszych piosenek, pochodzących właśnie z pierwszych koncertów, ukazała się na płycie dołączonej do książki Kult Kazika, wydanej w roku 2000. Płyta była swoistym soundtrackiem książki, bo miała na celu udostępnienie czytelnikowi piosenek, których mógł nie znać, bo Kult nie wykonywał ich już na koncertach i nigdy nie nagrał ich wersji studyjnych. Tak było choćby z utworami Miasto płonie, Śmierć sołtysa, Droga do piekła czy Himmler. Z połowy lat 80. pochodzą też nagrania z bootlegu Nowohuckie Centrum Kultury 1986, wydanego w 2000 roku, ale tylko wśród fanów i to w nakładzie… 77 sztuk. Zawiera koncert Kultu właśnie z Nowej Huty. Dziś to rarytas wśród fanów, a gdy pojawia się w sprzedaży, osiąga oszałamiające ceny.

Koncert Kultu w NCPP, Opole , 02.11.2019 / fot. Roman Rogalski

Koncert Kultu w NCPP, Opole , 02.11.2019 / fot. Roman Rogalski

Muj wydafca

Pierwszą oficjalną płytą koncertową Kultu jest Tan, wydany w 1989 roku. Znalazł się na niej wycinek dwóch pożegnalnych koncertów zespołu z 1 i 2 sierpnia 1988 roku. Pożegnalnych, ponieważ Kazik postanowił zawiesić działalność swojego bandu i wyjechać do pracy do Anglii, aby zarobić na życie i rodzinę. Wytrzymał tam tylko trzy miesiące i po powrocie grupę przywrócił do życia. Koncerty były wydarzeniami, przyjęto je entuzjastycznie, fani nagrywali je na swoich magnetofonach, a potem kasety z rejestracjami obu występów krążyły po Polsce. Płyta jednak zupełnie nie oddawała magii obu koncertów. Płaski, źle nagrany dźwięk, niewyczuwalny udział publiczności spowodowały, że Tan jest tylko słabym echem ważnego wydarzenia i ma głównie walor historyczny. Szczególnie że to na niej po raz pierwszy ukazała się oficjalnie Polska, tu zatytułowana Mieszkam w Polsce, a także piosenki TabakoTDK kaseta, które nigdy wcześniej ani później nie pojawiły się na żadnych płytach.

Tan bardzo długo był jedyną płytą Kultu nagraną na żywo. Można się zastanowić dlaczego. Może to niechęć do tego typu wydawnictw po nieudanym eksperymencie? A może to wynik tak długich koncertów Kultu? W latach dziewięćdziesiątych i w pierwszym dziesięcioleciu następnego wieku Kult za każdym razem przebywał na scenie ponad trzy godziny. Pewnie ciężko stworzyć wydawnictwo dramaturgią odpowiadające samym występom.

Akustik

Niechęć do płyt koncertowych zmieniła propozycja stacji MTV Polska, która w połowie pierwszego dziesięciolecia tego wieku przeniosła na nasz rynek tak popularne na świecie koncerty z serii „unplugged”. Szefowie polskiego MTV od samego początku mieli chrapkę na Kult. Rozmowy trwały kilka lat, aż wreszcie udało się porozumieć i koncert doszedł do skutku 22 września w 2010 roku. Nie był to pierwszy koncert akustyczny Kultu, ale… drugi. Jedyny do tamtej pory występ bez prądu miał miejsce 3 maja 1993 roku. To wtedy w klubie Akwarium muzycy wzięli na warsztat piosenki z płyty Tata Kazika, która akurat w tych dniach miała swoją premierę. Koncert był kameralny, Akwarium mieściło niewiele ponad sto osób. Fani nagrywali oczywiście wszystko na swoje kaseciaki, a jedynym fonograficznym śladem po tym koncercie są piosenki Marianna i zagrane na bis Do Ani, które znalazły się na płycie dołączonej do książki Kult Kazika. Przez kolejne lata muzycy Kultu nie byli przekonani, czy przerabianie ich piosenek na formę akustyczną ma sens. – Nie postrzegałem nas jako zespołu, którego repertuar sprawdziłby się w wersjach akustycznych – mówił Kazik w książce Kult. Biała księga. Propozycja MTV Polska też była rozpatrywana pod tym właśnie aspektem i niemal do samego końca muzycy mieli obawy, czy to aby na pewno dobry pomysł. Na szczęście koncert zorganizowany w warszawskim Och-Teatrze wypadł znakomicie. Również ze względu na dobór piosenek, który był trochę inny niż ten przygotowywany na normalne, elektryczne występy. Zabrakło kilku najbardziej znanych pieśni, jak Wódka, Konsument czy Krew Boga. W zamian pojawiły się takie, których zespół nie wykonywał na co dzień, jak choćby Umarł mój wróg, Mędrcy czy Post, a także jeden premierowy – Szantowy. Okazało się, że Kult trafił tym koncertem w dziesiątkę, wydany kilka tygodni później album cieszył się bowiem ogromną popularnością i przez wiele miesięcy znajdował się w czołówce sprzedaży, otrzymując status „diamentowej płyty” za sprzedaż przekraczającą 200 tysięcy sztuk. W tamtym czasie liczono jednak każdą sprzedaną płytę, a MTV Unplugged wyszło w kilku wersjach – jako album dwupłytowy, trzypłytowy z dołączonym DVD, jako samodzielne DVD i blu ray, a także w formie trzypłytowego wydania winylowego. Do dziś sprzedało się około 80 tysięcy egzemplarzy różnych zestawów wydawnictwa. To i tak wynik godny pozazdroszczenia. Zespół promował album serią dwunastu koncertów akustycznych zagranych na początku 2011 roku. Muzykom na tyle spodobała się ta formuła, że w kolejnych latach organizowali całe trasy zatytułowane „Kult Akustik”. Zresztą życie koncertowe kapeli od dziesięciu lat toczy się wedle pewnego ustalonego rytmu. Rok zaczyna się właśnie koncertami akustycznymi, w maju Kult objeżdża Polskę w roli gwiazdy juwenaliów, latem zalicza jeden lub dwa festiwale, a jesienią jedzie w „trasę pomarańczową” po największych halach w Polsce, odwiedzając również Wyspy Brytyjskie czy Holandię.

Made in Poland

Pierwsza „trasa pomarańczowa” odbyła się w 1999 roku. Skąd wzięła się ta nazwa? Otóż w tamtym czasie przechodziliśmy zapaść rynku koncertowego spowodowaną niezliczoną ilością imprez niebiletowanych, takich jak dni miast czy wielkie plenerowe koncerty organizowane przez RMF FM czy Radio Zet. To one odstraszyły i zniechęciły ludzi do wydawania pieniędzy na muzykę na żywo. Wielu wykonawców ograniczyło występy, części udało się znaleźć sponsorów, ale Kult nie chciał iść taką drogą. Chcąc przyciągnąć ludzi, wydrukował czarne plakaty z jaskrawymi pomarańczowymi literami. Ryzyko się opłaciło, bo nie tylko nie dołożyli do interesu, ale zarobili. Od tego czasu „trasy pomarańczowe” stały się Kultową tradycją. Oczywiście wyjątkiem był pandemiczny rok 2020, gdy wszystkie koncerty zostały odwołane. A każda trasa to kolejne plakaty, koszulki, znaczki czy naklejki, które zawsze są właśnie w kolorach czarnym i pomarańczowym.

„Trasami pomarańczowymi” Kult stworzył nową jakość na polskiej scenie. Oprócz specjalnej oprawy wizualnej (w 1999 roku był pierwszym polskim zespołem, który stworzył specjalną scenografię świetlną do każdej piosenki) pokazał szacunek dla widzów i słuchaczy. Bo dla Kultu i Kazika zawsze to publiczność jest najważniejsza. Specjalnie wożona Kult Ochrona, złożona z zaufanych bramkarzy, często fanów zespołu, wprowadza do koncertów dodatkowy aspekt tworzącej się społeczności. Na koncertach Kultu każdy jest jej częścią, zarówno muzyk na scenie, widz wśród publiczności, jak i osoba go chroniąca. Przez wszystkie lata „trasy pomarańczowe” cieszyły się dużą popularnością. Przyciągały do hal i klubów tysiące widzów. Aż się prosiło, aby któryś z koncertów nagrać i wydać wreszcie porządną płytę koncertową. Zdecydowano się na to w 2016 roku. Specjalnie zarejestrowano aż pięć koncertów, a potem z nich zmontowano… całą serię wydawnictw. Zaczęło się od albumu dwukompaktowego i płyty winylowej. Z różnym repertuarem. Kilka miesięcy później dodano do tego dwie płyty – kompaktową i winylową. Wszystkie zatytułowano Made in Poland. Zarówno tytułem, jak i projektem graficznym odwoływano się do legendarnego albumu Deep Purple Made in Japan. Planowano kolejne krążki, ale rynek i fani zweryfikowali te plany i pomysłu zaniechano. Stare przysłowie mówi, że „lepszy niedosyt niż przesyt” i to powiedzenie sprawdza się niestety przy płytach Made in Poland. Mimo że realizacja jest na najwyższym poziomie (stał za nią Adam Toczko), to przez nadmiar muzyki płyty tracą na spójności.

Koncert Kultu w NCPP, Opole , 17.10.2013 / fot. Katarzyna Mach

Koncert Kultu w NCPP, Opole , 17.10.2013 / fot. Katarzyna Mach

Poznaj swój raj

Wróćmy do płyty Live Pol’and’Rock Festival 2019, bo świetny koncert w Kostrzynie zaowocował wydawnictwem, które ukazało się 6 listopada 2020 roku. To wyjątkowe widowisko uwieczniono nie tylko na płytach kompaktowych, ale również na DVD. Koncert ukazał się także na trzech płytach winylowych, a prawie 3500 egzemplarzy (w kolorach czarnym, niebieskim, czerwonym i żółtym) rozeszło się bardzo szybko w przedsprzedaży. Live Pol’and’Rock Festival 2019 zdobyło status „platyny”, bo sprzedaż dawno przekroczyła 30 tysięcy egzemplarzy. Tym razem są to faktyczne liczby kupionych boksów, bo w międzyczasie zmieniono przepisy ich przyznawania i teraz – jak możemy przeczytać na stronie Związku Producentów Audio-Video ZPAV – „wyróżnienia przyznawane są wg ilości sprzedanych pakietów”, a nie – jak wcześniej – od ilości płyt.

Live Pol’and’Rock Festival 2019 to crème de la crème Kultu. Zdecydowanie najlepsza płyta koncertowa zespołu w jego prawie czterdziestoletniej historii i jedna z najważniejszych płyt nagranych na żywo w historii polskiego rocka. To niezwykłe połączenie muzyki, efektów wizualnych i tekstów Kazika tworzących wyjątkowy i jedyny w swoim rodzaju komentarz do naszej rzeczywistości. Pokazuje, że mimo prawie czterdziestu lat na karku Kult wciąż jest koncertową maszyną pracującą na najwyższych obrotach. Kazikowi i jego kolegom udało się stworzyć wyjątkową dramaturgię koncertu, mimo że repertuar ułożono z piosenek z każdego okresu działalności Kultu, zarówno tych najwcześniejszych, jak Krew Boga (pierwsza piosenka napisana przez Kult, w 1982 roku), Wspaniała nowina, Po co wolność, poprzez te o kilkanaście lat młodsze, czyli Baranek, Ręce do góry, Gdy nie ma dzieci, aż do najmłodszych, jak Madryt, Wstyd czy Prosto. Każda piosenka ma tu swoje miejsce, ale jedna szczególnie. To Mieszkam w Polsce, czyli hymn kilku pokoleń Polaków. Gdy Kazik zapowiada ją słowami „Do hymnu!”, gdy odzywają się pierwsze dźwięki gitary basowej, każda widownia w Polsce reaguje rykiem zachwytu. Ale gdy wiwatuje prawie milion ludzi na Pol’and’Rocku, widok jest szczególny, bo jak powiedział Kazik na początku tego legendarnego już koncertu, „Taki czas zdarza się raz na 56 lat”.

A ja czekam na koniec pandemii i kolejne koncerty Kultu.

* zdjęcie główne: Kult Unplugged, Amfiteatr NCPP 2015 / fot. Patrycja Wanot

Może Ci się także spodobać

Sampler: Jefferson Airplane

1982 – rock wojenny

Prezentownik NCPP

Kropla drąży skałę