Izabela Trojanowska – fakty i mity
Kilka razy zdarzyły mi się sytuacje, że zobaczyłem znajomą twarz i już chciałem się ukłonić, gdy nagle zdawałem sobie sprawę, że to nie mój znajomy, ale osoba znana z telewizji. W ostatniej niemal chwili, z rumieńcem na twarzy, wycofywałem się z krępującej sytuacji. Pewnie każdy z nas miał przynajmniej kilka takich sytuacji w życiu. Widząc taką osobę, wiemy, kim jest, znamy nazwisko, możemy wymienić filmy, w których grała, programy, które prowadziła, czy piosenki przez nią śpiewane. Często mamy w głowach jej obraz, który opieramy na wywiadach, wypowiedziach lub usłyszanych czy przeczytanych plotkach skrupulatnie wyciąganych przez tabloidy i kolorowe pisemka. Wizualizujemy sobie taką osobę i tworzymy jej obraz. Wydaje nam się, że znamy ją dość dobrze. Nic bardziej błędnego. Tworząc książkę z Izabelą Trojanowską (jak i wcześniej z innymi artystami) też miałem przed sobą jakiś jej obraz stworzony przez przetworzone w pamięci mity. Rozmowy z nią okazały się procesem obalania takich mitów. Najważniejszymi chciałem się podzielić.
Mit pierwszy: Karierę rozpoczęła od zwycięstwa w Opolu w 1980 roku.
W wielu artykułach, wywiadach czy opracowaniach pojawia się informacja, że kariera Izabeli Trojanowskiej rozpoczęła się wraz z ogromnym sukcesem jej występów podczas KFPP w Opolu w 1980 roku (podczas tamtej edycji wystąpiła aż… cztery razy!). Faktycznie jej wielka kariera się wtedy rozpoczęła, ale Trojanowska znana była już wcześniej. Opolska publiczność poznała ją już w 1971 roku, gdy jako jedna z laureatek Festiwalu Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze zakwalifikowała się do koncertu „Debiuty” i wygrała go, śpiewając piosenkę „O czym marzą zakochani”. Miała wtedy 16 lat! Po tym sukcesie pojawiała się co jakiś czas na okładkach różnych czasopism (do 1980 roku trafiła na prawie dwadzieścia!), a ogromny rozgłos zdobyła główną rolą Tereski Sikorzanki w „Strachach”, głośnym serialu nakręconym według przedwojennej powieści Marii Ukniewskiej. Jeszcze przed pamiętnym występem w Opolu zaśpiewała kilka piosenek w telewizyjnym Studiu Gama i pokazała się na ekranie w legendarnej „Karierze Nikodema Dyzmy”, gdzie jako Kasia Kunicka zagrała jedną z najbardziej charakterystycznych ról.
Na scenie w Opolu pojawiła się już jako osoba znana i rozpoznawalna. Jednak jej kreacja i wizerunek połączone z niezwykłymi tekstami Andrzeja Mogielnickiego i muzyką Romualda Lipki otworzyły przed nią wrota wielkiej kariery jeszcze szerzej. O ile wcześniej była popularną młodą aktorką, to po zejściu z opolskiej sceny stała się osobą numer jeden w Polsce. Zmiotła konwenanse, skruszyła stereotypy, podziałała na młode Polki jak katalizator, a przy okazji podzieliła Polaków na swoich zwolenników i przeciwników. Pierwsi widzieli w niej niemal przywódczynię emancypacji, drugich denerwowała pewnością siebie i zbyt odważną fryzurą.
Stała się pierwszą w pełni ukształtowaną gwiazdą w polskiej muzyce. Każdy element kreacji zgadzał się ze sobą – mocny tekst, nowoczesna muzyka, odważny ubiór i ekstrawagancka fryzura nawiązująca do punka. Zresztą Trojanowscy wyjeżdżali wcześniej do Londynu, chodzili na koncerty Roxy Music, B52’s, Blondie czy Ultravox i przyglądali się temu, co działo się w Wielkiej Brytanii. „Kolor muzyki, klimat piosenek – to wszystko zostawało we mnie. Punk nie był tylko muzyką, był nurtem kulturowym, który zmieniał świat i miał wpływ na inne dziedziny sztuki i mody” – mówi. Dlatego gdy już pojawiła się na scenie, chciała nie tylko śpiewać, ale kreować coś świeżego, nowego. Do swoich występów dołożyła choreografię, akcenty teatralne. „Bycie aktorką pomogło mi w stworzeniu takiego wizerunku. Wiedziałam, jak technicznie do tego podejść” – mówi o tych czasach. Publiczność oszalała.
Izabela Trojanowska – 1971 r.
Mit drugi: Izabela Trojanowska ma słaby głos.
Spotkanie w Rydymkocie. Iza z Grażyną / prywatne archiwum Grażyny Kossowskiej-Haluch
Pokutuje mit, że Izabela Trojanowska dysponuje słabymi warunkami głosowymi. Nawet Romuald Lipko kiedyś o tym wspomniał, a Jan Skaradziński w „Encyklopedii polskiego rocka” wręcz napisał: „Wokalistka i aktorka niedostatki wokalne tuszująca warsztatem aktorskim”.
Trojanowska skończyła Studium Wokalno-Aktorskie przy Teatrze Muzycznym w Gdyni, czyli słynną szkołę prowadzoną przez Danutę Baduszkową, twórczynię polskiego musicalu. Dostała się, bo miała świetny głos. Wystarczy posłuchać piosenek, dzięki którym wygrała Festiwal Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze czy koncert debiutów podczas KFPP w 1971 roku. Przez cztery lata nauki w Gdyni ćwiczyła u najlepszych nauczycielek, a potem stała się gwiazdą renomowanego Teatru Syrena w Warszawie. Zanim znów stanęła na scenie Opola, dostała się na śpiew operowy do Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Ryszard Poznakowski, który zajmował się nią w Teatrze Syrena, mówił: „Iza ma trzy i pół skali głosu. Nie byłoby problemu, aby zaśpiewała zarówno utwory typowo festiwalowe, jak i te wymagające większej skali. Takie, jakie potem pisało się dla Violetty Villas”. Dlaczego akurat porównał ją do Villas? Dlatego, że to ona została następczynią Izabeli Trojanowskiej w Teatrze Syrena, gdy ta osiadła w Republice Federalnej Niemiec. Gdy pytam Izabelę, jaki ma głos, mówi, że mezzosopran o zabarwieniu altowym i w operze mogłaby zaśpiewać rolę Carmen.
Skąd wzięła się taka opinia? „Najważniejsze jest dla mnie, kiedy wychodzę na scenę, żeby mieć jakieś przesłanie w piosence. Muzyka, głos oraz tekst są tego środkami. Mój repertuar nie brzmiałby tak dobrze, gdybym w każdej piosence używała całej skali głosu, jaką dysponuję”. Po prostu Izabela Trojanowska dopasowywała głos do interpretacji swoich piosenek, często śpiewając je poza swoją skalą. „Ten repertuar nie brzmiałby, gdybym śpiewała swoim naturalnym głosem. Interpretacja ponad pokazywanie: zobaczcie jaki mam piękny głos”. I właśnie w tym tkwi siła piosenek takich jak „Tyle samo prawd, ile kłamstw”, „Wszystko, czego dziś chcę”, „Nic za nic” czy „Karmazynowa noc”. Wyobrażacie je sobie zaśpiewane mezzosopranem o zabarwieniu altowym? Ja nie.
Mit trzeci: Trojanowska wyjechała do Republiki Federalnej Niemiec dla lepszego życia.
W tamtych czasach wyjazdy do krajów Europy Zachodniej obwarowane były wieloma utrudnieniami. Paszportów w domach nie mieliśmy, trzymano je w biurach paszportowych, specjalnych jednostkach znajdujących się przy komendach MO. Gdy ktoś chciał wyjechać do któregoś z krajów „zgniłego kapitalizmu”, musiał mieć do tego imienne zaproszenie i dopiero z nim mógł starać się o wizę i wydanie paszportu. Łatwo nie mieliśmy. Państwo skutecznie utrudniało i zniechęcało do wszelkich wyjazdów. W 1982 roku Trojanowska dostała propozycję wyjazdu na koncerty do Holandii, a jej mąż, z zawodu cybernetyk – zaproszenie na wykłady do RFN. Wyjechali 10 września 1982 roku. Po koncertach państwo Trojanowscy pojechali odwiedzić mamę i braci Izabeli, którzy od jakiegoś czasu mieszkali w Düsseldorfie. Pobyt trochę im się przedłużył.
„Mieliśmy cudny okres. Ja spędzałam piękne chwile z rodziną, a Marek pojechał na wykłady. Czas płynął nieubłaganie i przekroczyliśmy termin powrotu. Zdecydowaliśmy, że złożymy wniosek o przedłużenie paszportów. Podjechaliśmy do konsulatu, przed którym stało wielu Polaków. Marek stwierdził, że pójdzie sam, bo gdy mnie zobaczą, będzie spore zamieszanie. Złożył wniosek, wrócił, a potem dowiedzieliśmy się o odmowie” – mówi w książce. W IPN znalazłem datowany 18 maja 1983 roku tajny dokument, w którym wpisywano Trojanowską do „indeksu osób niepożądanych w Polsce z obywatelstwem nieustalonym, aby uniemożliwić jej przyjazd do PRL na paszporcie obcym”. Dokument określał także okres, w którm nie mogła wjechać do Polski – od 15 kwietnia 1983 do 15 kwietnia 1988 roku. Zostali zmuszeni do pozostania na emigracji.
Trojanowska, wyjeżdżając, wciąż była numerem jeden w polskiej rozrywce. Drugi raz z rzędu zwyciężyła w prestiżowym plebiscycie „Kuriera Polskiego” na najpopularniejszego Polaka, a pod uwagę brano nie tylko piosenkarki i piosenkarzy, ale również aktorów czy sportowców. Tuż przed wyjazdem nagrała płytę z Tadeuszem Nalepą, która właśnie przez tę sytuację czekała na wydanie aż do 1993 roku. W tym czasie wciąż grała główną rolę w spektaklu „Festiwal za 100 złotych” (potem zastąpiła ją Halina Frąckowiak), dostała też propozycję zagrania w „Podróżach Pana Kleksa” i angaż do praskiego Teatru Alhambra. Sporo ją ominęło.
fot. Marek Trojanowski
Spotkanie Lechem Wałęsą / prywatne archiwum Grażyny Kossowskiej-Haluch
Mit czwarty: Izabela Trojanowska grała w RFN w filmach pornograficznych.
fot. Marek Trojanowski
Najbardziej znany mit, który już dawno został obalony, ale warto mu się przyjrzeć dokładniej i zastanowić, skąd się wziął. Trojanowska, zostając na Zachodzie, stała się wrogiem PRL, takie osoby władza ludowa uznawała za zdrajców. Nieważne, że zostali tam nie ze swojej winy, ale wiedziało o tym pewnie tylko kilka osób. Dlatego w gazetach co jakiś czas ukazywały się artykuły szkalujące Trojanowską i deprecjonujące jej wcześniejszą pozycję, radia nie grały jej piosenek, a ją samą próbowano wygumkować z historii. Pojawiły się różne plotki. „To wszystko należy do pakietu: uciekła, to ją zniszczymy. Docierały do mnie informacje, że zmywam naczynia w restauracjach lub mieszkam gdzieś w lesie i rodzę dzieci. Po tej informacji do teściowej zaczęły przychodzić smoczki i pieluszki od fanów” – wspomina.
Jednak najgroźniejsza okazała się plotka mówiąca o grze w filmach porno. Trojanowska tłumaczy to w dwojaki sposób. Jednym było rozpuszczenie plotki przez Służbę Bezpieczeństwa, drugim – zupełny przypadek. „Wtedy w Niemczech zaczęła robić karierę pornogwiazda Teresa Orlowski. Wyjechała z Polski w tym samym czasie co ja. Prawdopodobnie zainspirowała się moją fryzurą i makijażem, ktoś ją zobaczył i skojarzył ze mną”. Pamiętajmy, że jakość kaset magnetowidowych nie należała do zbyt dobrych, nietrudno więc było o pomyłkę.
Żeby uciąć wszelkie spekulacje, Trojanowska w wywiadzie dla „City Life”, polonijnej gazety wychodzącej w Berlinie Zachodnim, do którego przeprowadziła się w 1987 roku, zaoferowała milion marek zachodnioniemieckich nagrody za dostarczenie takiego filmu. Oczywiście nikt się nie zgłosił.
Cytaty pochodzą z książki „Trojanowska” (Wydawnictwo Mando, 2020 r.)