Gra muzyka

Wraz z uderzeniem wirusa muzyka grana na żywo zamarła. Przynajmniej ta w klubach, salach koncertowych i na festiwalach. Logistyka setek tras koncertowych wykonała salto i w zasadzie nie wylądowała. Stadiony, które często latem zamieniają się w koncertowe świątynie z najważniejszymi kapłanami gatunku, w tym roku miały służyć jednak swym pierwotnym celom, z biegającymi po nich jegomościami, których zadaniem było rozpalić do czerwoności miliony kibiców.

Gdy piłkarska reprezentacja Polski zapewniała sobie awans do kolejnej wielkiej imprezy, jaką bez wątpienia są mistrzostwa Europy, wszyscy z piłką w sercu odliczali dni, planowali urlopy, przekładali wesela, a co lepiej sytuowani zaczynali polowanie na bilety. Wszystko na nic. Pustka, zero, nicość. Oczywiście to błahostka, ciśnie się na usta. Wszak świat mierzyć się musi z prawdziwymi tragediami, a panowie z kosmetyczkami od Louis Vuittona mogą, wyjątkowo, poczekać. To prawda. Historia jednak pokazuje, że ten okrągły przedmiot potrafił nieraz jednoczyć społeczeństwa, usuwać podziały klasowe, rasowe i ogólnoludzką niechęć, a próba sięgnięcia pamięcią do pierwszej piłkarskiej imprezy, jaką mały mózg zarejestrował, uruchamia szereg skojarzeń, mgliste wspomnienia czasów minionych nagle stają przed oczami jak żywe. Nagle wraca woda z saturatora, mały fiat, guma turbo, tetris lub pierwsze playstation, a granicę tych swoistych reminiscencji wyznacza numer PESEL.

Warto wypełnić tę pustkę, a najlepiej gdy towarzyszyć nam w tym będzie muzyka. To ona będzie naszym przewodnikiem podczas próby stworzenia „drużyny marzeń”. Ta przedstawiona poniżej jest wyjątkowa, bo o jej sile nie stanowi ilość zdobytych „złotych piłek”, mistrzostw świata czy pucharów Ligi Mistrzów, choć i takich nazwisk w niej nie brakuje. Tu siłą jest historia jej bohaterów, ale i twórców, którzy ich opiewają. Jedenastka ustawiona jest ofensywnie, bez ceregieli. Solidne 3–4‑3. Aby nie wzbudzać niepotrzebnych niesnasek, szukając odpowiedzi na dylemat ostatniej epoki: Cristiano Ronaldo czy Leo Messi, w zestawieniu pominięci zostali obaj. Jest za to Kazimierz Deyna i Tony Adams, a co!

KADRA

Bramkarz

LEW JASZYN
Włodzimierz Wysocki Bramkarz

Ikona, którą opiewał cały Związek Radziecki, jak długi i szeroki. Lew Jaszyn nazywany był czarnym pająkiem ze względu na kolor stroju i umiejętności. Mistrz olimpijski z 1956 roku i mistrz Europy z 1960. Jedyny bramkarz w historii, który otrzymał Złotą Piłkę. Pochodził z czasów, gdy futbol był zajęciem niezwykle romantycznym, a zamiast Realu Madryt reprezentował przez dwadzieścia lat Dynamo Moskwa. Dziś to nie do ogarnięcia. Wysocki napisał żartobliwą w swej wymowie pieśń, w której fotograf prosi bramkarza o wpuszczenie bramki na treningu, dla dobrego ujęcia. Niestety, marne szanse.

Obrońcy

BOBBY MOORE
Serious Drinking Bobby Moore was innocent

Moore to legenda brytyjskiego futbolu, rozgrywanego w iście brytyjskim stylu. Kapitan reprezentacji Anglii, którą poprowadził w 1966 roku do jedynego w historii mistrzostwa świata. Nie mogło w zestawieniu zabraknąć solidnego street punka, bo to właśnie ekipa Serious Drinking śpiewała o pewnym incydencie z udziałem piłkarza, który w 1970 roku został oskarżony o kradzież w sklepie jubilerskim w… Kolumbii. Kilka dni w areszcie i interwencje dyplomatyczne pomogły. Uznany za niewinnego opuścił sanatorium w Bogocie po kilku dniach.

TONY ADAMS
Joe Strummer Tony Adams

Adams to legenda Arsenalu Londyn, najmłodszy kapitan w historii, który ową opaskę dzierżył kilkanaście lat. Zdobył wiele trofeów, ale jego karierę wstrzymała choroba alkoholowa, o której zaczął mówić publicznie i którą pokonał. Strummer stworzył nieco depresyjną pieśń, która jednak pozostawia promyk nadziei, bo „skoro Adams został kapitanem”, to dla nas też jest szansa.

FRANZ BECKENBAUER
Bownik Franz Beckenbauer

Samo brzmienie imienia i nazwiska mistrza świata z 1974 roku wywołuje dreszcz, podobny, jaki musieli czuć jego oponenci. „Kaiser”, bo tak był nazywany, niemiecką obroną dyrygował w iście cesarskim stylu. Niestraszne mu były kontuzje, a cel uświęcał środki. Jeden z pierwszych ofensywnie nastawionych obrońców. Bownik natomiast wykorzystał status Cesarza, aby wzbudzić zainteresowanie swoim singlem, bo mistrz zasługuje na nieco więcej niż „podaję piłkę jak Franz Beckenbauer”.

Pomocnicy

ZINEDINE ZIDANE
Mogwai Zidane: XXI century portrait. Soundtrack

Absolutny magik, wirtuoz i kreator. Kręcił przeciwnikami, jakby tańczył. Zmieniał tempo, dryblował. Zdobył mistrzostwo świata i puchary mistrzów, a jego piękne „rulety” zapamiętamy na równi z uderzeniem „z byka”, którym w przegranym finale potraktował Materazziego. Jego boiskowa mądrość zainspirowała twórców filmowych do stworzenia dokumentu „Zidane: Portret XXI wieku”. Ścieżkę dźwiękową stworzyli panowie z Mogwai. Ambitnie. Jak Zizou.

GEORGE BEST
Myslovitz Książe życia umiera

Piłkarski geniusz i wizjoner. Nazywany był piątym beatlesem, jak można się domyślać – nie ze względu na muzyczny talent. Był pierwszym piłkarskim celebrytą, jedną z ikon przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Otoczony wianuszkiem kobiet, zawsze nienagannie ubrany, w lśniącym samochodzie. Jest idealnym przykładem trafności powiedzenia „uważaj na marzenia”. Wszystkie zaszczyty stały się powodem jego zguby, a finał był niezwykle smutny. „Nie umierajcie tak jak ja” – nie bez powodu puentuje w gorzkiej piosence Artur Rojek.

WAYNE ROONEY
Kamil Pivot Który rocznik?

Jeden z niewielu, który zasłużył na hojnie rozdawane przez media miano „złotego dziecka futbolu”. Najmłodszy strzelec bramki w lidze angielskiej i w finałach mistrzostw Europy. Nieokrzesany, waleczny i pełen niezbędnej tzw. boiskowej agresji. Spełniając swoje marzenia, Rooney inspirował wielu chłopaków z podwórkowych boisk, a niektórych pogrążał w depresji, co niezwykle celnie podsumował Kamil Pivot: „ja sobie wtedy zdałem sprawę z faktu, że gość jest w moim wieku, on jest tam, no, a ja tu…”.

KAZIMIERZ DEYNA
Lesław i Administratorr Tak musiał się czuć Kazimierz Deyna

Jeden z najwybitniejszych polskich piłkarzy. Mistrz olimpijski, wicemistrz świata z 1974 roku. Gdyby urodził się po drugiej stronie żelaznej kurtyny, mówilibyśmy o pięknej karierze np. w Barcelonie. Niestety, los nie był tak łaskawy, choć dla powojennego pokolenia Deyna był prawdziwym herosem. Czarował publiczność swoimi nieprzeciętnymi zagraniami i sprawiał, że siermiężna, komunistyczna rzeczywistość zyskiwała na chwilę nieco koloru. Niniejszym uprasza się Pablopavo o wybaczenie, ale nastrój pieśni Lesława sprawia, że to jego hołd ląduje w zestawieniu.

Napastnicy

ZLATAN IBRAHIMOVIC
Sanjin & Youthman feat. Promoe, Ward 21, Dr. Alban Zlatan

Niepokorny i nieprzewidywalny Zlatan to postać, u której arogancja idzie w parze z talentem. Zawsze odgrywający swój spektakl, który jednak osadza się na kosmicznych wręcz zagraniach. Stworzony, by prowokować, ale i inspirować. Ciężkie życie imigranta, który na boisku walczył o swą godność, stało się symbolem społecznego awansu, który uliczne trofea w postaci rowerów zamienił na puchary w gablocie. Gdy na jednym „tracku” spotykają się Dr. Alban, Promoe i jamajskie Ward 21, powód musi być konkretny, a jest nim rapowy benefis Zlatana.

RONALDO
Quebonafide Luis Nazario De Lima

Ronaldo to bez wątpienia bohater wszystkich urodzonych w połowie lat osiemdziesiątych. Czarodziej, który w pełnym biegu mijał przeciwników jak tyczki. Sprawił, że futbol wyglądał jak zabawa, a strzelanie bramek na mundialu to błahostka. Choć pokonały go kontuzje, każdy dzieciak oddałby wszystko, by być takim „przegranym”. „Wracałem ze szkoły i rzucałem ten plecak na wyro, nic się nie liczyło, tylko biegać za piłą” – rapuje Que, a wspomnienie Ronaldo pozwala znów mieć „naście” lat i budować bramkę z bluzy i plecaka.

DIEGO MARADONA
Manu Chao La Vida Tombola

Nie mogło zabraknąć najbardziej barwnej i zarazem tragicznej postaci w historii piłki. Maradona dokonał niemożliwego. Nie chodzi jednak o wyrwanie Anglikom mistrzostwa świata, gdy strzelał bramkę „ręką Boga”, ale o skupienie w jednej osobie wszystkiego, na czym dramaturgia widowisk sportowych się zasadza: dobro i zło, panteon i upadek, początek i koniec. Bohater ludu, znienawidzony przez futbolowe elity, który największy bój toczy z demonami: alkoholem i kokainą. To gotowy materiał na film, o czym doskonale wiedział Emir Kusturica. To w jego dziele Manu Chao śpiewa: „Gdybym był Maradoną, żyłbym tak jak on”, a widz daje temu pełną wiarę. Któż nie chciał zostać kiedyś „buntownikiem bez powodu”?

Może Ci się także spodobać

Sampler: Jefferson Airplane

1982 – rock wojenny

Prezentownik NCPP

Kropla drąży skałę